Po wczorajszym pijaństwie nie specjalnie chce nam się wstać. To taki leniwy bezproduktywny dzień. Ja co prawda koło 10-11 robie rundkę po okolicznych świątyniach (które wcześniej widzieliśmy w nocy), ale dopiero koło 13 udaje mi się ściagnąć chłopaków z łóżka i namówić na jakieś aktywności. Decydujemy się na Doi Suttep. Rowery o tej porze (a jest już 14) odpadają. Decydujemy się na skutery. Mamy trochę obawy ze względu na ruch uliczny i brak doświadczenia. Jednak prawdziwy problem okazuje się przy próbie wypożyczenia skutera. Jedne wypożyczalnie nie chcą nam dać ze względu na brak prawa jazdy, inne nie mają aktualnie skuterów, a jeszczez inne zamykają się bardzo wcześnie - np. o 18:00 co uniemożliwi nam oddanie skuterów tego samego dnia (konieczne gdyż następnego dnia o świcie wyjeżdżamy). Czas ucieka. Decydujemy się na podwóz sawngthaew. Normalny koszt to 50bht za przejazd w jedną stronę. My płacimy 150bht za 2 strony gdyż jest problem z uskładaniem ludzi. Samo Doi Sutep nie specjalnie. Świątynia co prawda ładna, ale mamy już przesyt. Próbujemy zrobić zrobić okoliczny wodospad, ale wszędzie jest za daleko, a my uwiązani do naszego transportu. Ogólnie czas stracony. Wieczorem internet, basen i "ładowanie baterii". Robie sobie spacer po bardziej odległych częściach Chiang Mai gdzie nie ma tylu turystów.