Pobudka przed 5. Jeszcze ciemno. Ruszamy - inny kierowca, ale OK. Trochę za wcześnie wyruszyliśmy chyba, gdyż pierwsza świątynia tonie jeszcze w półmroku (a było po 6:00). Świątynie robią duże wrażenie. Coś jak Tomb rider czy Indiana Jones....czyli klimaty wręcz ze scen filmowych. Taka aura tajemniczości:) Niektóre rzeźby znakomicie zachowane. Pod wieczór jedzonko, drobne zakupy i super masaż (pół godziny za 2$ :)). Andrzej kupił sobie wódkę z kobrą trzymającą skorpiona w paszczy - świetna pamiątka i koszt tylko 7$. Ja też się zastanawiałem, ale nie chce mi się trzymać tego w plecaku przez najbliższe 3 tygodnie. Postanowiłem zatem, że zakup taki zrobię tuż przed wylotem powrotnym w Bangkoku.