Rano w pociągu poznajemy amerykanina Dave'a. Wczoraj gdy wchodziliśmy do przedziału spał zabunkrowany na górze. Jest już od dłuższego czasu w podróży. Gdy przybywamy do Chiang Mai z około godzinnym opóźnieniem o 11:00, okazuje się, że na dworcu kolejowym jest dużo ludzi którzy oferują nocleg. Znajdujemy hotelik z basenem w centrum. Kosztuje 400bht za pokój z 3 łóżkami. Jest spoko - przyda nam się troche wypoczynku w lepszych warunkach. Basen, wymiana waluty, jedzonko, okoliczne stragany, rozeznanie w trekingach i zwiedzanie świątyń - tak w skrócie wyglądał nasz dzień. Świątynie są naprawdę piękne - szczegóły elementów dopracowane perfekcyjnie. Minusem jest to, że jak się kilka takich zobaczy to następne są bardzo podobne. Rynek i stragany - kolorowe. Jest dużo różnych rzeczy których nigdy nie próbowałem. Najbardziej podobają mi się uliczne przenośne stanowiska z jedzeniem. Jest to zazwyczaj podczepiona do motorka mobilna kuchnia. Są tam różne potrawy z makaronu, ryżu, warzyw i mięsa. Jest smacznie i tanio. Za 10-50bht można zjeść posiłek. Np. naleśnik z miodem - 15bht, Pad Thai - 35bht.