Zgodnie z planem idziemy wypożyczyć skutery. Pojawia się Jacek i dołancza. Bierzemy 2 skutery na 4 osoby. Jedziemy w kierunku jaskiń umiejscowionych w na trasie do Lugang Prabang. Po przejechaniu 12-15km odbijamy w wiejską drogę w kierunku jaskini. Pierwsza jaskinia (setęp 10.000KIP) jaką znajdujemy jest prosta więc nie sposób się zgubić (przynajmniej na początku). Korytarz jak wydrążony prowadzi daleko wgłąb. Po dłuższej drodze zaczyna się rozwarstwiać. Ja i Jacek idziemy z przodu. Daniel i Andrzej utkneli gdzieś z tyłu.....co chwilę stają i robią fotki. Są już na tyle daleko za nami, że ich nie słychać. W pewnym momencie razem z Jackiem zapętlamy się i wracamy w to samo miejsce. To chyba znak, że lepiej nie igrać z rozwarstwiającym się labiryntem i pora wracać. Powrót trochę zajmuje, bo jaskinia długa. Na zewnątrz czekali już na nas Andrzej i Daniel - zaniepokojeni. Ruszamy dalej. Wracamy do drogi głównej i jedziemy dalej kilka km. Potem jednak okazuje się , że się zapędziliśmy i powinniśmy wrócić. Po drodze zatrzymujemy się na straganie z arbuzami i wciągamy jednego. Drugiego bierzemy na drogę. Następna jaskinia jest niebieska (10.000KIP)....prznajmniej skała takowy ma odcień. Idziemy korytarzem, a ten sukcesywnie się zwęża. Trzeba się na kucąco a potem na pół-leżąco przeciskać. O plecaku na plecach można zapomnieć - trzeba zdjąć i pchać przed sobą. Potem jaskinia ponownie nabiera przestrzeni i można swobodnie iść. Dochodzimy do kolejnego przewężenia. Tym razem wygląda na dłuższe czołganie. Wystarczy nam:) Zawracamy. Po drodze spotykamy dużych rozmiarów pająka. Jego rozciągnięte odnóża mają może po 6-7cm długości w dwie strony. Po wyjściu na zewnatrz okazuje się, że jesteśmy nieźle pobrudzeni :) Jemy zapasowego arbuza i ruszamy dalej. Do następnej jaskini jedziemy wiejską drużką. Z jednej strony zarośla, z drugiej kanał wodny. Droga nie jest równa - są wyboje. Nie jest łatwo - zwłaszcza z pasażerem na plecach. Trzeba uważać i balansować ciałem i siłą gazu. Następna jaskinia (10.000KIP) - Water cave jest inna. Tu na wejście oprócz latarki czołówki dostaje się nadmuchaną dentkę samochodową. Na kole się siada i wpływa do wnętrza jaskini. Tunel jest prosty. Jest lina która służy do przemieszczania się. Czasem się płynie na kole , a czasem idzie - coś innego. Po wyjściu mamy już dość jaskiń. Wracamy i oddajemy skutery. Chłopaki poszli na piwo, a ja mam ochotę się wykąpać w rzece. Niestety bardzo niski poziom wody w zasadzie to uniemożliwia :( Wieczorem kupujemy jakiś lokalny tani alkohol i pijemy razem z Jackiem, Robertem, Pi (chińczyk), Danielem i Andrzejem.