Dzień 16. Zwiedzenie półwyspu Railey

Z rana po śniadaniu wędrujemy na plażę skąd bierzemy longtailboata do Railey. Koszt 100bht za osobe (w jedną stronę). Po 10-15 minutach docieramy do Railey. Nie da się tu dostać drogą lądową gdyż wszędzie są wysokie skały - po 200m. Jest malowniczo. Andrzej ma w swoim przewodniku opisaną fajna drogę na wędrówkę...kierujemy się tam. Z Railey West kierujemy się na plaże Railey East. Stąd na południe , a następnie do Railey South. Tu mijamy kierunkowskaz na lagunę (z przewodnika Andrzeja) i idziemy inną drogą (do Railey South). Lagune zrobimy później. Po drodze mijamy stado małp. Skaczą wszędzie - po płocie, po dachu, po gałęziach. Railey south też malowniczo. W pobliżu ludzie wspinają się po skałach. Też chcemy, ale wszyscy instruktorzy są zajęci. Olać to. Podczas gdy ja pilnuje rzeczy Andrzej i Daniel idą się wykąpać. Przypadkowo trafiają na fajny przesmyk między skałami. Wracają po mnie i wspólnie przez wodę wędrujemy z plecakami. Przez kawałek trzeba przepłynąć, ale to nie problem. Tu robimy szereg fotek. Znajdujemy też jaskinie do której wpływamy. Fajnie tak samemu odkryć jakieś miejsce nie opisane gdzieś wczesniej. Wracając okazuje się że poziom wody się podniósł. Przepłynąć trzeba dłuższy kawałek. Daje radę , ale chłopaki mają problem z plecakami. Na szczęście pomaga im w tym osoba pływająca w kajaku. Chwila odpoczynku i ruszamy na lagune. Na początku droga ostro w górę. Pomagają nam czasem zwisające z drzew liany. Gdy jesteśmy na górze idziemy w lewo na punkt widokowy. Jest naprawdę pięknie. Sesja zdjęciowa i ruszamy dalej. Odnajdujemy drogę na lagunę. Prowadzi w dół. Tu po raz pierwszy poczułem się jak dżungli. Liście paproci - olbrzymie - jak duże auto. Idziemy dalej. Scieżka schodzi w dół i po chwili dochodzimy do stromego zejscia w dół. Są tutaj 3 lub 4 strome kaskady. Przydają się liny pomontowane na skałach. Trzeba uważać. Jeden zły ruch oznacza upadek z 4-6 metrów na skały poniżej. Po zejściu ostatniej kaskady dróżka prowadzi do laguny. Niesamowite co natura potrafi zrobić. Laguna jest jakby zatopiona głęboko wewnątrz góry. Jest płytka - tak wody max po szyję w najgłębszym miejscu. Ma średnicę około 70metrów a dookoła otaczają ją strome na 50-100metrów skalne ściany. Na przeciwległym brzegu widzę jakieś wejścia do jaskiń. Dochodzę tam, jednak brak latarki w danym momencie uniemożliwia mi zbadanie terenu. Po kąpieli wracamy tą samą drogą. Robimy jeszcze krótką kąpiel na poprzedniej plaży i łódką wracamy do Ao Nang....gdzie jesteśmy kolo 17:00. Prysznic, krótki odpoczynek i idziemy w miasto. Załatwiamy sobie na jutro wycieczkę po wyspach Phi Phi i Bamboo (koszt 1100bht/osoba). Tego dnia wieczorem robimy sobie jeszcze dłuższy spacer plażą, gdzie na końcu wypijamy Laotańską wisky. Na koniec ja i Daniel (już późniejszym wieczorem) wchodzimy do "siedliska zła" ..... kilka klubów z muzyką w małej alejce. Zaraz na wejsciu tam rzucają się na nas kobiety i ladyboye. Zlepek różnych zdań - chodź, odwiedź nasz klub; może się napijemy; mam na imie xxx, itp. Dziwne doświadczenie. Nie czułem się bynajmniej komfortowo. Stanowczo odmówiłem różnym propozycją i poszedłem do wybranego przez siebie baru zamówić piwo. W chwilę później Daniel zrobił to samo. Spotkaliśmy tam 3 polaków. Ich profil wakacji wyglądał zupełnie inaczej od naszego. Zwiedzanie to było tylko w pigułce. Natomiast sporo czasu przeznaczali na imprezowanie.

Zdjęcia (27)

Komentarze (0)