Przyjeżdzamy o 4 w nocy na dworzec MoChit w Bangkoku (dworzec północny). Jeszcze poprzedniego wieczoru rozmyślałem o ostatnich 3 dniach i jak je spędzić. 3 dni na Bangkok to według mnie za dużo. Dlatego też zdecydowałem, że jadę zobaczyć Erwan Park, a później na wieczór dołączę do chłopaków. Umówiliśmy się że dostarczą mi info gdzie się zatrzymali w Bangkoku. Dojazd do Kanchanaburi zajął mi 3 godziny i kosztował 180bht. Potem koło 8:30 złapałem busa do parku Erwan (koszt 50bht). Autobus mega wolny - podróż zajęła 90 minut. O 10:00 wejście do parku (wstęp 200bht). Tu zostawiam swój duży plecak i oraz komórkę do doładowania. Park posiada 7 kaskad. Pierwsza zaczyna się niewinnie - mam wrażenie , że jest niski poziom wody. Druga kaskada - to już coś! Można się kąpać, a woda przyjrzysta w której widać sporo ryb wielkości naszych karpi. Wrażenia bardzo pozytywne. Następna kaskada - nie tak fajna jak poprzednia, ale znowu są ryby. Wchodzę stopami do wody i tu niespodzianka - zaczynają mnie dziobać ryby:) Czyli w cenie mam darmowy masaż za który gdzie indziej trzeba płacić :) Następne kaskady są oddalone. Gdy idę jestem zaskoczony, że żyjącą roślinność i odgłosy są bardziej odczuwalne niż to było w Khao Sok. Sa tu duże motyle, i czasem małpy. Nastepne niecki wodne, są ok, ale w porównianiu do tych poprzednich są gorsze. Można co prawda porobić dość ciekawe fotki, ale ja liczyłem na jakieś bardziej spektakularne miejsca do kąpieli. Jestem lekko zniechęcony. Wracam do poziomu 2 i pora na kąpiel:) Chodząc raz po raz dotykam ryb. A jest ich naprawdę sporo. Gdy nieruchomieje za moment moje stopy są atakowane przez te mniejsze rybki:) Kąpiel, odpoczynek, relaks i wracam. Liczę, że koło 13 będzie jakiś autobus. Niestety był o 12. Następny o 14 :( Zazwyczaj pamiętam o takich rzeczach żeby sprawdzić sobie wcześniej - w momencie przyjazdu. W tym przypadku uznałem jednak, że jest to na tyle popularne miejsce, że busików będzie sporo. Mój błąd. Trudno. W tym czasie sprawdzam info od chłopaków. Podali mi namiar na hotel. Szukam na necie, ale niewiele tu informacji o nim. No cóż - dowiem się w samym Bangkoku. O 15:30 jestem w Kanchanaburi. Gdybym wrócił tu wcześniej pomyślałbym może żeby zwiedzić to miejsce. Z racji upływającego czasu decyduje się jednak na powrót do Bangkoku. O 16:00 mam minibusa (koszt 120bht). Plusem jest to, że dojeżdża do centrum - Victory Monuments. Mam jeszcze chwilę czasu na jedzonko i wsiadam do busa. Koło 18:20 jestem w Bangkoku. I tu zonk - okazuje się, że nikt nie wie gdzie leży poszukiwany hotel. Jeden z taksówkarzy zaczyna mnie nawet wieźć, ale szybko weryfikuje jego niewiedzę i wysiadam z taksówki. Spocony i wkurwiony chodzę i rozmyślam. Przez moment chodzi mi po głowie, żeby pojechać na Khao San i wziąć nocleg w pojedynkę. Daje sobie jeszcze trochę czasu i jeśli nie uda się znaleźć miejsca tak właśnie zrobię. Znajduję pomoc - ktoś znajduje na mojej mapie ulicę na której powien być szukany hotel. Spoglądam na mapę - o ja pierdolę - gdzie oni wzieli ten hotel - wypiździewo ! Jestem ciekaw dlaczego nie posłuchali moich wskazówek co do Khao San lub Sok 11. Biorę BTSa i w mierę szybko docieram w dzielnicę w której jest hotel. Potem 10 minutowy spacer i pytam tuktukarzy o adres. Gość za 30 bht podwozi mnie może z 500 metrów. Normalnie może byłbym zły za zdzierstwo, ale w tym przypadku jestem szczęśliwy, bo znalazłem w końcu poszukiwane miejsce. Docieram. Na miejscu znowu czeka mnie przykra niespodzianka - koledzy zapomnieli zostawić mi klucza na recepcji. Jestem spocony, zmęczony i wkurzony. Ale przede wszystkim czuję, że tracę czas - a tego to już nie cierpie. Jest godzina 20:00. To za wcześnie, żeby teraz (być może) cały wieczór spędzić na oczekiwaniu na kolegów. Analizuję.Ponownie biorę pod rozwagę nawet samotne podjechanie na Khao San i wzięcie tam noclegu w pojedynkę. Do głowy wpada mi jednak jeszcze jeden pomysł - może się uda.Chwila rozmowy i udaje się:) Dogaduję się na recepcji, że zostawie duży plecak u nich, wezmę prysznic i ruszę z małym plecakiem w miasto, bo szkoda czasu. Recepcjoniści na początku kręcą trochę nosem jak wspominam o prysznicu, ale udaje mi się jednak ich przekonać bez dodatkowych wydatków :) Szczerze - gdyby były jakieś problemy to bym to olał i pojechał na Khao San znaleźć nocleg samemu (jak to wspomniałem przed chwilą). Po prysznicu samopoczucie lepsze :) Decyduję się pojechać w dzielicę SOK 11. BTS zawozi mnie w samo centrum. Po drodzę dostaję SMSa od Daniela, że są przy dużym buddzie, ale zanim tam dotrę musiała by minąć dobra godzina. Dojeżdzam zatem do SOK 11. Robie troche fotek i spacerując popijam drinka. Jest fajnie. Oprócz straganów są też uliczki na których oferują masaż....jak wszędzie zresztą. Są też prostytutki które namawiają by pójść z nimi. Wyłapują tylko kontakt wzrokowy i podchodzą z propozycją. Wracam do hotelu jakoś przed północą. Chłopaków jeszcze nie ma. Czekam więc w lobby i przeglądam neta. Pojawiają się. W pokoju błyskawicznie montują nam dodatkowe łóźko i idziemy spać.